Gdy feriom zimowym zamiast śniegu towarzyszy głównie kaszel i gile z nosa, cóż lepszego można zrobić w akcie desperacji niż zarezerwować nocleg w schronisku na Wielkiej Raczy i udać się w podróż, aby poszukać szczęścia. Prócz szczęścia udało się odnaleźć również większą niż spodziewana ilość białego puchu a samo wejście, krótkie ale treściwe, obwitowało w typowy dla wyjść w góry z dzieciakami poziom dramaturgi. Jednak czego tu nie lubić, gdy wyjątkowo zmienna tego dnia pogoda na samym szczycie powitała nas wdzięcznym zachodem słońca i to oglądamym WE DWÓJKĘ, bo dzieci postanowiły że zostaną w schroniskowej jadalni. Z biegiem lat wydawało by się stracone bezpowrotnie możliwości nieśmiało pojawiają się tu i tam. Natomiast smak i zapach gorącej herbaty na szlaku nie zmienił się ani trochę, jedynie termos opróżnia się odrobinę szybciej.